Jak to jest z tymi szkoleniami?

Strefa Barbera

Zaobserwowałam ostatnio pewne zjawisko: niektóre salony fryzjerskie przekształcają się w akademie i, nie wiedzieć dlaczego, rezygnują z codziennej pracy przy fotelu ze swoimi klientami na rzecz indywidualnej nauki pojedynczych osób. Niejednokrotnie słyszałam, że po kilku latach salon fryzjerski zamyka się na klientów, ponieważ przebranżawia się na „salon szkoleniowy” i przestaje obsługiwać „zwykłych ludzi”.

Warto się zastanowić: czy takiemu szkoleniowcowi możemy wierzyć na dłuższą metę, skoro od pewnego czasu nie strzyże i nie obsługuje klientów? W jaki sposób ma nas nauczyć technik komunikacji z klientem i rodzajów strzyżeń, jeśli od ponad roku jedyne, co robi, to uczy innych? Nie twierdzę, że to jest złe, ale uważam, że powinno się to odbywać dwutorowo, nawet bardziej z naciskiem na codzienną pracę, a szkolenia tylko okazjonalnie. Dlaczego? Sądzę, że działanie w salonie sprawia, że nie wychodzimy z wprawy, codziennie się sprawdzamy i stawiamy czoła nowym wyzwaniom. Czasem przyda się
pewien dreszczyk emocji czy nawet stresujący klient, żeby nie zapominać, że aktywność przy fotelu uczy nas kontaktu z drugim człowiekiem, tego, w jaki sposób powinniśmy do niego podchodzić, rozmawiać z nim, co i jak należałoby poprawić itp. Myślę, że jeśli ktoś już zaczyna uczyć innych, to nie powinien rezygnować z nieustannej nauki i pracy, ponieważ staje się niewiarygodny, a po pewnym czasie może doznać wypalenia zawodowego, bo odniesie wrażenie, że w kółko robi to samo. Nie da się o fryzjerstwa męskim nauczyć nagle wszystkiego, otworzyć akademię i uczyć innych jeden po drugim, ponieważ nauka zawodu to nie tylko techniki, rodzaje fryzur, bród czy narzędzi. To też umiejętności miękkie, o których nie można zapominać. Fryzjer oprócz fachu w ręku powinien być dobrym mówcą, doradcą życiowym, po części psychologiem, przyjacielem i fachowcem w jednej osobie, ponieważ tak wiele czynników składa się na tę jedną profesję.

Prowadzenie szkoleń to dla nas, dla Jamy, trudny temat. Odbieramy kilka telefonów dziennie z zapytaniem, na kiedy planujemy jakieś szkolenie, czy jest możliwość na fundusz lub urząd pracy, czy możemy zamknąć salon i pojechać na dwa dni na południe Polski, żeby szkolić indywidualny salon… Mam wiele refleksji na ten temat i chciałabym się z Wami nimi podzielić, ponieważ odpowiedź na każde z tych zapytań nie jest dla nas prosta.
 
Naszą misją jest edukowanie fryzjerów męskich i sprawienie, żeby każde spotkanie z nami w jakiś sposób otworzyło głowę i dało do myślenia. Przygotowanie takiego wydarzenia to jest zawsze ogromne przedsięwzięcie. Poświęcamy mnóstwo czasu, żeby przygotować cały plan i konspekt szkolenia, co opowiedzieć przez tyle godzin, jakie fryzury pokazać, przygotować modeli, przemyśleć, w jaki sposób natchnąć tych, którzy przychodzą, do tworzenia własnych pomysłów itp. I przez wiele takich czynników decydujemy się na przygotowanie szkoleń jedynie kilka razy do roku. Są to szkolenia pokazowe Look & Learn dla dużej publiczności na imprezach branżowych, targach czy na zaproszenie dużych firm kosmetycznych. Oprócz pokazywania rodzajów strzyżeń czy omawiania fryzur nasze szkolenia przede wszystkim mają dać do myślenia, ponieważ pokazujemy inne spojrzenie na fryzjerstwo męskie. Mówimy o tym, że nie tylko samo strzyżenie jest ważne. Wiele na ten temat możecie przeczytać w książkach Adama Szulca, który swoje ponad 35-letnie doświadczenie w zawodzie przelał na papier. Książki są napisane językiem bardzo przystępnym, z wieloma branżowymi zwrotami, ale są to pozycje dla każdego – pełne wiedzy, rysunków, rodzajów fryzur, technik, ale również historii fryzjerstwa męskiego. Opisano w nich podejście do klienta, doradzono, na co zwrócić uwagę podczas otwierania własnego salonu. Trylogia ta jest elementarzem dla fryzjerów męskich i każdy, kto jest lub chciałby być w tym zawodzie, powinien ją przeczytać. Oprócz książek mamy wiele tutoriali i filmów w naszych social mediach, pokazujemy naszą pracę oraz artykuły na blogu i stronie www, gdzie oprócz sprzedaży kosmetyków znajdziecie pełno przydatnych informacji dla siebie. Wiedza jest podana na talerzu, wystarczy tylko po nią sięgnąć!

Dlaczego nie współpracujemy z urzędami i dofinansowaniami z urzędów? Prosta odpowiedź: nie znamy się na tym. Poza tym z państwowymi dokumentami jest zawsze tak, że jest to masa papierologii, a także duża odpowiedzialność i stres związany z tego typu działaniami. Dlatego nie robimy tego. Poza tym obawiamy się też tego, że jeśli robilibyśmy takie wydarzenia cyklicznie, przynajmniej raz czy dwa razy w miesiącu, mogłoby się to przejeść. Nie byłoby to już tak fascynujące i niedostępne dla wszystkich.

Jako firma Adam Szulc Barber w roku kalendarzowym uczestniczymy całą ekipą w najważniejszych imprezach branżowych w Polsce i dodatkowo zahaczamy o targi zagraniczne. Uważamy, że udział w nich (pomimo różnych opinii) jest bardzo ważny. Dlaczego?

Po pierwsze, na targach możemy się pokazać, przedstawić się jako osoba i marka, sprawdzić swoje umiejętności na konkursach, zobaczyć, co w branży piszczy, jakie są nowości produktowe i narzędziowe, poznać ciekawych ludzi i nowe techniki strzyżeń, a także to, jakie mody i  innowacje warto wdrożyć do salonu, zaprenumerować prasę fryzjerską. Poza tym fryzjer, który nie chce po kilku latach od rozpoczęcia pracy wypalić się zawodowo, powinien jeździć na targi, poznawać ludzi i nowości, żeby nie osiąść na laurach i nie obudzić się po latach ze zdziwieniem, dlaczego nie ma żadnych klientów.

Po drugie, nowi ludzie to nowe znajomości na lata. Na takie wydarzenia zjeżdżają się fryzjerzy z całej Polski, gwiazdy, crème de la crème, ale pojawiają się także uczniowie ze szkół zawodowych szukający pomysłu na siebie, fryzjerzy seniorzy, którzy nieustannie szukają inspiracji i oni sami w sobie mogą być inspiracją dla młodszych pokoleń, mogą zachwycić nowicjuszy swoimi anegdotkami z serii „jak to było w dawnych czasach”.

Po trzecie, często podczas targów w zamkniętych salach jest możliwość udziału w szkoleniu pokazowym, wykładzie czy seminarium, gdzie z dala od zgiełku i targowego zamieszania można obejrzeć pokaz znanej osobistości lub posłuchać ciekawej prelekcji. 
Jako Adam Szulc Barber przede wszystkim skupiamy się na naszej codziennej pracy przy fotelu i na naszych klientach. To dla nich przychodzimy codziennie do pracy, rozmawiamy z nimi, poznajemy ich historie i staramy się ich obsłużyć najlepiej jak umiemy. Są to relacje, które nawiązuje się czasem na lata, ale jednocześnie są oni naszym głównym źródłem dochodu i płacą nasze rachunki. Nie możemy nagle zamykać salonu na kilka dni w miesiącu, żeby jeździć i szkolić lub organizować szkolenia u nas, ponieważ nasi klienci są dla nas bardzo ważni – są z nami na dobre i na złe, i musimy o tym pamiętać i to docenić. Ostatnio wiele sytuacji pokazało, że wcale nie fryzjerzy, a nasi klienci, którzy nas wspierają i chcą, żebyśmy byli dla nich, a oni dla nas, sprawili, że jesteśmy, działamy i przetrwaliśmy. Dziękujemy!

Wiemy natomiast, jak ciężko jest znaleźć dobrego edukatora i kogoś, kto nauczy zawodu fryzjera męskiego od A do Z. Jeśli za młodu nie wybierzesz swojej ścieżki zawodowej i nie ukończysz szkoły zawodowej o profilu fryzjerskim, to później jest problem, ponieważ oprócz szkół branżowych nie ma w Polsce możliwości nauki tego zawodu. Adam Szulc jako pierwszy człowiek w Polsce poprowadził wyjątkowy eksperyment pedagogiczny „Fryzjer męski-barber”, czyli pierwszą klasę fryzjerską o profilu „fryzjer męski”. W poznańskiej „odzieżówce” przez trzy lata był nauczycielem zawodu. Wszyscy uczniowie po skończeniu edukacji przystąpili do egzaminów czeladniczych i zdali je na oceny pozytywne, uzyskując pierwszy raz po 1989 r. tytuł „czeladnik – fryzjer męski”. Do tego wszyscy pracują w zawodzie. Niestety, projekt eksperymentalny ma to do siebie, że musi zostać teraz sprawdzony przez Ministerstwo Edukacji i odkąd uczniowie ukończyli klasę eksperymentalną, projekt utknął gdzieś w komisji i czekamy, co będzie z nim dalej.
 
Ale są dobre wieści, ponieważ mamy egzaminy czeladnicze. Dzięki projektowi udało się przeforsować egzamin czeladniczy z samego fryzjerstwa męskiego. Egzamin odbywa się raz w roku w Wielkopolskiej Izbie Rzemieślniczej w Poznaniu. Składa się z części praktycznej, która odbywa się u nas w Jamie, oraz z części teoretycznej. Po uzyskania pozytywnej oceny otrzymuje się wówczas tytuł „czeladnik-fryzjer męski”. Jest to fenomen na skalę krajową!

Raz do roku, pod koniec lipca, przygotowujemy zamknięte szkolenie przygotowujące do tego typu egzaminu. Nie trzeba się sugerować nazwą „Szkolenie przygotowujące do egzaminu czeladniczego”, ponieważ można to uznać jako szkolenie motywacyjne pokazujące naszą pracę i styl, ale także otwierające głowy. Oczywiście wątki dotyczące przygotowania do egzaminu czeladniczego są głównym tematem przewodnim tego spotkania. 

Nie mam prostej odpowiedzi na zapytania: „co zrobić, żeby się nauczyć fryzjerstwa?”, „mam 30 lat, ale odkryłem w sobie nową pasję i chce się nauczyć tego zawodu”, „jak mogę się nauczyć więcej?”, „chcę podnieść swoje kwalifikacje, jakie szkolenie wybrać?”. Są na szczęście książki, filmy w internecie, prasa branżowa, jak np. „Barber Expert Magazine”. To wszystko sprawia, że wiedza o fryzjerstwie męskim ciągle się rozwija. Ludzie chcą się dowiedzieć coraz więcej i to cieszy! To żywy zawód, a my jesteśmy odpowiedzialni za przekazywanie wiedzy, która trafi później do następnych pokoleń.

Przypisy