Mężczyznom SPA straszne? – wywiad z Moniką Kwiatkowską, szefową salonów „Barber na Zielonej” i „Barber z Zielonej”

Strefa Barbera

Kinga Marciniak, redaktor prowadząca „Barber Expert Magazine”: Na początku chciałabym, żeby opowiedziała mi Pani trochę o sobie i o swoim biznesie – czyli jak to w ogóle się zaczęło? Co sprawiło, że jest Pani teraz akurat w tym miejscu, jako szefowa barber shopów 
„Barber na Zielonej” i „Barber z Zielonej”?

Monika Kwiatkowska: Swoją przygodę z fryzjerstwem zaczęłam już 18 lat temu, z zawodu jestem fryzjerką damsko-męską. Fryzjerstwo męskie pasjonowało mnie zawsze – mówi się, że zawsze ma się większe zamiłowanie do jednego z działów fryzjerstwa i moją ulubioną dziedziną było właśnie fryzjerstwo męskie. W 2015 r. zaczęłam pracę w jednym z poznańskich barber shopów. To była moja mocna przygoda z barberingiem, z fryzjerstwem męskim. Mogłam spojrzeć na ten dział męski trochę inaczej, z innej perspektywy, inaczej pracować, poznać nowe techniki, mocniej zgłębić się we fryzjerstwo męskie. A kiedy w zawodzie trwa się przez kilkanaście lat, często zaczyna się myśleć o swoim punkcie, salonie – i tak właśnie powstał „Barber na Zielonej”. W 2018 r. otworzyłam swój pierwszy punkt w centrum Poznania. Przede wszystkim chciałam stworzyć coś, czego jeszcze nie ma na mapie miasta – stąd pojawił się pomysł barber shopu połączonego z usługami SPA – „Barber na zielonej i spa dla mężczyzn”. Chciałam, żebyśmy mogli zadbać nie tylko o włosy i brody mężczyzn, ale też żebyśmy mogli zaoferować im różne formy pielęgnacji, żebyśmy mogli zadbać o ich twarze, ale nie tylko – żeby oni sami mogli u nas kompleksowo zadbać o siebie. Nie było takich miejsc w Poznaniu – raczej takie rzeczy spotykało się w salonach damskich. Chciałam, żeby to było takie typowe miejsce dla mężczyzn. I chciałam w ten sposób też stworzyć coś więcej niż zwykłe fryzjerstwo męskie, którego było już nawet w tamtych czasach dużo (choć nie tak dużo jak teraz), ale chciałam, żeby właśnie „Zielona” wyróżniała się czymś więcej. I właśnie w taki sposób powstał „Barber na Zielonej”.
 


KM: „Barber na Zielonej” wyróżnia się na tle innych barber shopów przez ofertę SPA. Jakie konkretnie usługi oferujecie swoim klientom?

MK: Oprócz klasycznych usług pielęgnujących typu masaże twarzy oferujemy całą gamę zabiegów odświeżających. Mamy także różne pakiety dla panów młodych, na takie usługi składa się nie tylko strzyżenie włosów i brody, ale też właśnie zabiegi pielęgnujące – często są to peelingi kawitacyjne, kwasy. Wyciągamy również pomocną dłoń do mężczyzn, którzy borykają się z większymi bądź mniejszymi problemami z cerą – robimy zabiegi mikroigłowe, które mają też na celu poprawę kondycji skóry. Przede wszystkim jednak próbujemy przekonać naszych klientów do zabiegów kosmetycznych. Choć męska pielęgnacja staje się coraz powszechniejsza, nie wszyscy z naszych klientów są do tego w 100% przekonani – staramy się pokazać im te możliwości świadomej pielęgnacji. Pokazujemy, że możemy podziałać z ich cerą, poprawić jej wygląd. Zajmujemy się także m.in. bliznami potrądzikowymi – przychodzą do nas panie, które pytają o zabiegi dla swoich nastoletnich synów. Można też u nas skorzystać z masaży relaksacyjnych czy też zabiegów poprawiających napięcie skóry. 
 


KM: Jaka usługa z Waszej oferty spa cieszy się największą popularnością?

MK: Najwięcej panów mamy na zabiegi peelingujące, na zabiegi odświeżające skórę – sprawiamy, że skóra nie jest już taka „szara”. Często też skóra się łuszczy i wtedy panowie chętnie korzystają np. z peelingu kawitacyjnego lub peelingu manualnego, ręcznego. Często klienci wybierają zabiegi pielęgnacyjne jako dodatek do strzyżenia włosów i brody. Czyli generalnie – największą popularnością cieszą się podstawowe zabiegi, te nieco bardziej inwazyjne dopiero raczkują. Panowie pytają o nie, ale często po prostu nie decydują się na te „poważniejsze” zabiegi. Pojawia się niepewność – a naszą rolą jest właśnie, małymi krokami, pokonywanie tej niepewności i pokazywanie, że SPA dla mężczyzn to nic strasznego.
 


KM: Czy popularnością cieszą się także pakiety dla panów młodych, o których Pani wspomniała? 

MK: Są klienci, którzy chętnie korzystają z takich pakietów, choć wiadomo, że są osoby, które nie do końca „czują się” w tej kosmetyce – często trzeba im to po prostu doradzić, nakierować, wtedy się decydują. Dużym powodzeniem cieszy się z kolei kupowanie takich pakietów jako prezent – wiele kobiet wykupuje nasze pakiety SPA dla swoich mężów, narzeczonych, chłopaków w formie prezentu. Podarowują im trochę czasu dla siebie. A w przypadku, gdy klient nie jest jednak zainteresowany takim pakietem –
może go wymienić na usługę barberską. 
 


KM: Wracając do tego, co mówiła Pani na początku naszej rozmowy, nie mogę nie zapytać: jak odnajduje się Pani w tym męskim, barberskim świecie? Jak ten męski świat wygląda z Pani perspektywy? 

MK: Na początku mojej przygody z barberingiem miałam kilka sytuacji, gdzie czułam się trochę dyskryminowana. Kiedyś pewien klient, gdy zobaczył, że ma go obsługiwać kobieta, podziękował. Teraz jednak w moim odczuciu to się zmienia – nie miałam poza tym sytuacji, że ktoś źle by się poczuł z tym, że jest obsługiwany przez kobietę. Co prawda istnieje taki obraz, stereotyp, że barber musi być wytatuowany, musi mieć brodę – choć raczej odchodzi to już do lamusa. Kobiety też są bardzo fajnymi barberkami, jesteśmy w tym rzemiośle tak samo dobre jak mężczyźni. Uważam, że mamy nawet małą przewagę – jesteśmy w stanie spojrzeć na fryzurę kobiecym okiem. Klienci czasem mówią mi, że jeśli mnie, jako kobiecie, podoba się ich nowa fryzura, to na pewno żonie czy dziewczynie też się spodoba (śmiech). Jako kobiety jesteśmy otwarte, mam wrażenie, że częściej też jesteśmy w stanie namówić klienta na zmianę – potrafimy trochę inaczej spojrzeć na sytuację, i to jest naszym atutem. Mam wielu klientów, którzy przychodzą na fotel właśnie do mnie i lubią, kiedy to ja ich obsługuję, bo nie lubię owijać w bawełnę i mówię szczerze, czy dana fryzura wygląda dobrze i czy sprawia, że klient korzystnie w niej wygląda. 
 


KM: Czym charakteryzuje się Pani styl? Jakie strzyżenia najbardziej Pani lubi, a może są też fryzury, za wykonywaniem których Pani nie przepada? 

MK: Tak naprawdę nie mam problemu z żadną fryzurą. Myślę, że też dlatego, że 11 lat pracowałam jako fryzjerka damsko-męska i to pozwoliło mi pracować z różnymi włosami. Nieważne, czy przyjdzie do mnie ktoś z długimi włosami, czy z kręconymi, czy z krótkimi – żadna fryzura nie jest problematyczna. Są takie, które zajmują więcej czasu, ale to nie jest tak, że nie potrafię się w niej odnaleźć. Niektóre fryzury są dla nas troszeczkę bardziej pracochłonne, bo musimy jednak trochę więcej naszej uwagi i więcej pracy poświęcić na taką fryzurę, żeby wyglądała dobrze z każdej strony. Ale wszystko jest do wykonania. Ja zawsze, gdy przychodzi do mnie klient, pytam, czy on sobie te włosy układa – bo jeżeli wiadomo, że klient włosów nie układa, to nie ma zbyt dużo czasu rano, a ja nie będę mu na siłę próbowała wcisnąć fryzury z przedziałkiem, z którą będzie musiał sobie codziennie rano radzić przez powiedzmy 15–20 minut. Moją pracę wyróżnia to, że bardzo dużo czasu poświęcam na rozmowę z klientem. Nie przejdę do strzyżenia, póki nie jestem pewna, że klient wie, co mam zamiar zrobić na jego głowie. Wtedy obie strony będą zadowolone – klient i ja. Bardzo przykładam wagę do tego, żeby klient wiedział, co robię. Prowadzę też szkolenia od 2018 r., szkolę różne osoby, ale zawsze bardzo mocny nacisk kładę na to, żeby rozmawiać z klientem. 
Nie może być tak, że rozmowa ogranicza się do pytania: jak pana obciąć? Musi być ten kontakt, musimy się dobrze rozumieć. Myślę, że to też nas wyróżnia, że u nas nie ma pośpiechu w rozmowie i obsłudze klienta. Nie ma takiego poczucia, że musimy się spieszyć, że nie możemy dobrze wytłumaczyć, jaką fryzurę chcemy zrobić.

KM: Wspomniała Pani przed chwilą właśnie o szkoleniach. Z czego Pani szkoli?

MK: Zajmuję się szkoleniami na każdym etapie fryzjerstwa. Aktualnie najwięcej prowadzę szkoleń od podstaw, dla osób początkujących. 

KM: Przejdę do trochę trudniejszej kwestii – chciałam zapytać, czy są jakieś takie trudności i problemy, z którymi zmaga się „Barber na Zielonej”, jakieś kwestie związane np. z inflacją?

MK: Jak każdy przedsiębiorca baliśmy się tego okresu kryzysu po pandemii COVID-19. Myślę jednak, że poradziliśmy sobie z tą sytuacją – oczywiście dzięki naszym klientom, którzy po prostu przychodzili do nas w tym czasie. Wiadomo, że były gorsze miesiące – tak już jest we fryzjerstwie, ale tak naprawdę nie dotknęło nas to bardzo mocno, udało nam się otworzyć kolejny salon („Barber z Zielonej”). Podchodziliśmy do wszystkiego z głową – wiadomo, musieliśmy podnieść ceny przez inflację, bo zdrożało wszystko (kosmetyki, sprzęty), ale i tak wydaje mi się, że wciąż jesteśmy dostępni, nasze ceny są wyśrodkowane. Mamy bazę klientów, którzy do nas przychodzą cały czas, są gorsze momenty, są lepsze momenty, ale tak, żeby nam naprawdę coś bardzo mocno zagrażało – nie mamy takiej sytuacji. 
 


KM: Jak chciałaby Pani w przyszłości rozwijać „Barbera na Zielonej” i jakie perspektywy się przed Panią otwierają?

MK: Cały czas mamy zamiar się rozwijać stricte pod względem właśnie fryzjerstwa męskiego wraz z usługami SPA dla mężczyzn. Chcemy się szkolić, bo fryzjerstwo męskie cały czas idzie do przodu. Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby stworzyć miejsce przyjazne dla ludzi, żebyśmy szli w jakość, a nie w ilość. Chcielibyśmy, żeby nasz klient czuł się zaopiekowany, żeby miał poczucie, że przeznaczenie pieniędzy na inwestycję w jego wizerunek było dobrą decyzją, że miało sens. Cały czas będziemy podnosić swoje kwalifikacje, będziemy uczyć się nowych technik, będziemy zdobywać nowe umiejętności i starać się być coraz lepsi. Będziemy szukać nowych celów, będziemy udoskonalać nasze salony i po prostu wywoływać zadowolenie u naszych klientów przez to, że dajemy im coś od siebie. 

KM: Gdyby miała Pani przekazać radę barberom, także tym początkującym, co by Pani powiedziała? Jakaś złota myśl czy zasada, którą mogliby kierować się w swojej pracy? 

MK: Poradziłabym im, żeby zbierali jak najwięcej doświadczenia – zanim otworzą własny biznes – żeby nie rzucali się od razu na głęboką wodę, tylko pozwolili sobie na poświęcenie czasu na ćwiczenie rzemiosła i właśnie zdobywanie doświadczenia, już od samego 
początku. 
 


KM: Kto Panią inspiruje? Czy są takie osoby w ogóle?

MK: Nie mam raczej żadnego idola, który bardzo by mnie inspirował. Podglądam działania różnych barberów, najczęściej zagranicznych – z Włoch, z Wysp Brytyjskich, ze Szkocji. Obserwuję różne style, działanie na innych niż nasze polskie, słowiańskie włosy. To jest dla mnie bardzo inspirujące.

KM: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Przypisy