To może od początku…
Dawniej, aby można było zacząć szkolić uczniów, trzeba było mieć dyplom mistrzowski zrobiony w którymś z cechów bądź podczas egzaminu w jednej ze spółdzielni fryzjerskich. To był pierwszy, chyba najważniejszy etap. Jeśli sam jesteś mistrzem, to najprawdopodobniej oznacza to, że masz odpowiednie kwalifikacje zawodowe i że znasz się na swojej pracy w stopniu, który teraz nazywa się czasami tu i ówdzie master class. Do tego obowiązkowo należało ukończyć odpowiednią liczbę godzin kursu pedagogicznego, który przygotowywał przyszłego edukatora do optymalnego podejścia do uczniów, uczył empatii, zrozumienia i rozwiązywania różnych problemów w zakładzie pracy w granicach prawa, poznania podstawowych elementów kodeksu pracy, sposobów nauczania i egzekwowania nabytej wiedzy od swoich podwładnych. Tak uzbrojony w teoretyczną wiedzę, podpartą orężem z dyplomów i niezbędnych papierów umożliwiających szkolenie innych, młody stażem nauczyciel zawodu mógł rozpocząć takowe szkolenie w zakładzie pracy.
Tu mówimy oczywiście o podwalinach do nauczania praktycznego, a nie o wykładaniu teorii w szkole.
Zawsze jest też tak, że będąc uczniem, psychicznie przygotowujesz i nastawiasz się do tego, że w przyszłości sam będziesz miał uczniów. Stąd te kolejne etapy są tak ważne, bo nauka „od zera do bohatera” pokazuje każdy kolejny odcinek drogi, który pokonuje się w tym samym lokalu, w towarzystwie innych osób; osób w różnym wieku, mających większy lub mniejszy staż i reprezentujących różny poziom zawodowy. Dlatego nauka praktyczna w zakładzie fryzjerskim jest tak ważna. To wtedy obcuje się na bieżąco z żywą tkanką całego fryzjerskiego kosmosu, przeróżnych problemów i interakcji. Taka nauka oprócz stricte elementarnych, zawodowych treści, które niewątpliwie na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie najważniejszych, przełamuje nieśmiałość, zmusza do wyjścia ze strefy komfortu i po prostu kolokwialnie mówiąc: uczy życia.
Młody człowiek, rozpoczynający pracę czy naukę w zakładzie fryzjerskim, może mieć nawet czternaście lat. Teraz, po kolejnych reformach edukacyjnych, na rynek pracy mogą trafić dzieci w takim właśnie wieku. To nastolatkowie, którzy mogli zacząć naukę pierwszej klasy w wieku sześciu lat i skończyli rok szybciej, niż to było zakładane przed zlikwidowaniem gimnazjów. Matematyki się nie oszuka i piętnastolatkowie mogą być najstarszymi z możliwych do nauczania (pomijając fakt, że trafią się też trochę starsi, którzy z takich czy innych powodów powtarzali klasę). Mamy więc przed sobą poważne zadanie, bo tak młodzi ludzie mogą nie być emocjonalnie, ale...
Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 2 elektroniczne wydania
- Nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego wydania czasopisma
- Dostęp do treści w bibliotece cyfrowej
- ... i wiele więcej!