„Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania i wciąż tego przybywa”, czyli o nauce i poszerzaniu horyzontów słów parę…

Strefa Barbera

„Fryzjer uczy się przez całe życie” – no tak, to przecież zwykły banał do znudzenia powtarzany w środowisku, na branżowych spotkaniach czy szkoleniach. Ale po jakimś czasie ciągłego wtłaczania tej mantry do głów sami widzimy, że nie do końca tak wygląda rzeczywistość. Choć tak być powinno i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, to część z nas na pewnym etapie działalności zawodowej rezygnuje z głębszej edukacji. Szczególnie ten proces widać w momencie, kiedy sami zaczynamy szkolić uczniów w zakładzie pracy.

To może od początku…

Dawniej, aby można było zacząć szkolić uczniów, trzeba było mieć dyplom mistrzowski zrobiony w którymś z cechów bądź podczas egzaminu w jednej ze spółdzielni fryzjerskich. To był pierwszy, chyba najważniejszy etap. Jeśli sam jesteś mistrzem, to najprawdopodobniej oznacza to, że masz odpowiednie kwalifikacje zawodowe i że znasz się na swojej pracy w stopniu, który teraz nazywa się czasami tu i ówdzie master class. Do tego obowiązkowo należało ukończyć odpowiednią liczbę godzin kursu pedagogicznego, który przygotowywał przyszłego edukatora do optymalnego podejścia do uczniów, uczył empatii, zrozumienia i rozwiązywania różnych problemów w zakładzie pracy w granicach prawa, poznania podstawowych elementów kodeksu pracy, sposobów nauczania i egzekwowania nabytej wiedzy od swoich podwładnych. Tak uzbrojony w teoretyczną wiedzę, podpartą orężem z dyplomów i niezbędnych papierów umożliwiających szkolenie innych, młody stażem nauczyciel zawodu mógł rozpocząć takowe szkolenie w zakładzie pracy. 
Tu mówimy oczywiście o podwalinach do nauczania praktycznego, a nie o wykładaniu teorii w szkole.

Zawsze jest też tak, że będąc uczniem, psychicznie przygotowujesz i nastawiasz się do tego, że w przyszłości sam będziesz miał uczniów. Stąd te kolejne etapy są tak ważne, bo nauka „od zera do bohatera” pokazuje każdy kolejny odcinek drogi, który pokonuje się w tym samym lokalu, w towarzystwie innych osób; osób w różnym wieku, mających większy lub mniejszy staż i reprezentujących różny poziom zawodowy. Dlatego nauka praktyczna w zakładzie fryzjerskim jest tak ważna. To wtedy obcuje się na bieżąco z żywą tkanką całego fryzjerskiego kosmosu, przeróżnych problemów i interakcji. Taka nauka oprócz stricte elementarnych, zawodowych treści, które niewątpliwie na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie najważniejszych, przełamuje nieśmiałość, zmusza do wyjścia ze strefy komfortu i po prostu kolokwialnie mówiąc: uczy życia. 

Młody człowiek, rozpoczynający pracę czy naukę w zakładzie fryzjerskim, może mieć nawet czternaście lat. Teraz, po kolejnych reformach edukacyjnych, na rynek pracy mogą trafić dzieci w takim właśnie wieku. To nastolatkowie, którzy mogli zacząć naukę pierwszej klasy w wieku sześciu lat i skończyli rok szybciej, niż to było zakładane przed zlikwidowaniem gimnazjów. Matematyki się nie oszuka i piętnastolatkowie mogą być najstarszymi z możliwych do nauczania (pomijając fakt, że trafią się też trochę starsi, którzy z takich czy innych powodów powtarzali klasę). Mamy więc przed sobą poważne zadanie, bo tak młodzi ludzie mogą nie być emocjonalnie, ale też fizycznie przygotowani do wrzucenia w wir naszego codziennego harmidru. Stąd, oprócz wiedzy wyniesionej z kursów, trzeba się też szczególnie przygotować do przyjęcia tak młodych ludzi na swój pokład. 

Myślę, że warto wrócić myślami do pierwszych dni swojej własnej nauki i początków edukacji w pierwszym zakładzie pracy. To pozwoli nam niejako ustawić się w roli tego dzisiejszego ucznia, który możliwe, że jest tak samo zestresowany fryzjerstwem jak my, kiedy byliśmy w jego wieku. Od tego, jak wtedy zostaliśmy przyjęci, zależało to, co działo się z nami dalej. Bardzo ważne, żeby ta adaptacja była w miarę bezbolesna, choć daleki jestem od tak zwanego wychowywania bezstresowego. Stres, tak samo jak wszystkie inne emocje, jest w małych dawkach potrzebny, żeby w przyszłości większy nas nie zniszczył. To teoretycznie powinno działać jak szczepionka i mieć takie samo znaczenie, jak wszelkie inne psychiczne uniesienia.

Często słyszę od kolegów i koleżanek z branży, że nie mają czasu na szkolenie siebie, bo muszą szkolić uczniów. Poza tym pojawiają się głosy: „Jak to będzie wyglądało, że ja – mistrz – chodzę na pokazy czy kursy doszkalające, sugerujące, że pewnie wszystkiego nie umiem. Co o mnie pomyśli mój uczeń? Przecież przyszedł się uczyć fachu od najlepszego, a tu okazuje się, że ten najlepszy sam potrzebuje dodatkowej nauki. Czy może to oznaczać, że wcale nie jestem najlepszy?”. I tu kłania się pycha ludzka, która jak wiemy z przypowieści Salomona, kroczy przed upadkiem. Fałszywa pewność siebie nie ma nic wspólnego z opoką i opieką, którą uczeń powinien czuć od swojego mistrza. 
 

Szkolenie dla Alfaparf Milano Polska, wrzesień 2019 r.
Fot.: Alfaparf Milano Polska


Nie ma nic złego w tym,...

Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 4 elektroniczne wydania
  • Nieograniczony – przez 365 dni – dostęp online do aktualnego wydania czasopisma
  • Dostęp do treści w bibliotece cyfrowej
  • ... i wiele więcej!
Sprawdź szczegóły

Przypisy