Latem tego roku wymyśliliśmy szybki trip do Anglii, żeby zwiedzić jedno z nielicznych muzeów barberskich w Europie. Marvellous Barber Museum, bo o nim mowa, mieści się w malowniczym King’s Lynn we wschodniej Anglii i jest wyjątkowym miejscem. Wymyślone, utworzone i zawiadywane przez jedną z najbardziej ekscentrycznych postaci angielskiego światka barberskiego, czyli samego Richarda Finneya.
Autor: Adam Szulc
Od 35 lat w zawodzie fryzjera męskiego. Prekursor barberingu w Polsce. Autor jedynej w kraju książki – elementarza o podstawach i fundamentach zawodu pt. Fryzjer Męski oraz jej najnowszej kontynuacji pt. Następny proszę!. Ma swoją linię kosmetyków Steam Punk, która jest dedykowana mężczyznom. Adam Szulc jest nauczycielem w poznańskiej branżówce, w grupie Fryzjer Męski Barber. W swoim barber shopie zwanym Jamą organizuje sesje zdjęciowe i filmowe fryzur męskich oraz imprezy o tematyce barbersko-historyczno-muzycznej. Jego pokazy na scenach całego kraju: „Most”, „Steam Punk Show”, „Neon & Punk”, „RockaPinUp” czy „Bestia” przeszły już do historii fryzjerstwa. Dowiedz się więcej: adamszulcbarber.com
Będąc małolatem, a było to mniej więcej w połowie lat 70., lubiłem podglądać zakłady fryzjerskie przez okna wystawowe (robię to zresztą z upodobaniem do dziś!). Pomijam już fakt, że tym, którzy stoją na zewnątrz, zawsze wydaje się, że nikt w środku ich nie widzi, ale to drobiazg, bo dziecku, które gapi się bez żenady na wnętrze zakładu, można wybaczyć więcej.
Podczas ostatnich targów branżowych w Poznaniu przekonałem się po raz kolejny, że fryzjerzy cenią sobie książki. Ilość interakcji związanych z moimi dwiema pierwszymi tomami była tak ogromna, że momentami nie wiedziałem, co powiedzieć. Odwiedzający nasze stoisko fryzjerzy cytowali mi linijki tekstu z pamięci, inni pokazywali zaznaczone kolorowymi flamastrami interesujące ich fragmenty, a od jeszcze innych otrzymałem gargantuiczną ilość życzliwych słów na temat tego, ile Fryzjer Męski oraz Następny Proszę! zmieniły w ich życiu. Za wszystko dziękuję i doceniam bardzo.
Niby nic takiego – wziąć i usiąść, ale fotel fryzjerski w barber shopie to nie drobiazg do postawienia w kącie i oglądania. To mebel do pracy. Rzec by można koń pociągowy, taki Bokser z książki Orwella. I o tym, a raczej o nim słów kilka.
Czy popularnie nazwane licencją uprawnienia umożliwiające pracę w zawodzie fryzjera męskiego są nam potrzebne, czy nie?
„No to jak to jest? Mogą wchodzić do środka czy nie mogą?” – to częste pytanie polskich dziennikarzy, ale i osób zaciekawionych nowym zjawiskiem, jakim jest barbering, i udziałem w nim pań. Zwłaszcza dziennikarki, z błyskiem w oku i na fali wzrastającej feminizacji podejmują ten temat. Chodzi oczywiście o to, czy kobiety mogą wchodzić do wnętrza tak tętniącego maskulinizmem miejsca jak barber shop.
Ileż dobrego przyniósł XIX wiek naszej branży. Im więcej o nim czytam i im bardziej go odkrywam, tym coraz mocniej obserwuję, że nazwanie tamtego stulecia prekursorem męskiej pielęgnacji i nieznanego wcześniej stylu nie jest na wyrost. W zasadzie najwięcej w tym temacie zmieniło się za czasów królowej Wiktorii, czyli w okresie największych odkryć geograficznych, podbojów nowych ziem, zmian technologicznych i społecznych oraz nowego myślenia o człowieku. Ta epoka nazywana jest erą maszyny parowej. Co to ma wspólnego z fryzjerstwem męskim?
Fryzjerzy powinni pisać książki. Dziesiątki razy słyszałem to zdanie od klientów. Ludzie, prowadząc rozmowę z ciekawym według nich fryzjerem podpytują lub sugerują: „a może byś o tym napisał? To jest materiał na książkę”. Najczęściej oczywiście chodzi o plotki, ploteczki. I o tym oczywiście też należy pisać. Bo w męskim zakładzie fryzjerskim rozmawia się cały czas. Klienci uzewnętrzniają się, rozwodzą się na różne tematy. Załącza im się gadulstwo, od którego zawodowo i rodzinnie często stronią. Barber shop skłania do wyznań.